Pierwsze chwile macierzyństwa są piękne, ale na pewno bardzo wymagające. Czasami zdarza się, że nasz wyczekany noworodek wystawia na próbę silną wolę i wszelkie pokłady cierpliwości, jakie młodzi rodzice mogą w sobie zebrać. Nieustannie i bardzo głośno płacze, nie dając się uspokoić, nie śpi, praktycznie nie rozstaje się z twoją piersią i nie da się odłożyć. Zaczynasz mieć wątpliwości, czy jesteś dobrą mamą, gdzie popełniłaś błąd. Otóż musisz wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Jeżeli tylko zachowanie Twojego dziecka nie wynika z żadnych dysfunkcji, masz w domu po prostu wysoko wymagającego bobasa. Dowiedz się, co to oznacza, czym się charakteryzuje i czy ten stan mija.
High need baby – jak radzić sobie z wymagającym dzieckiem?
- High need baby – wyjaśnienie terminu
- High need baby – przyczyny
- Cechy wyjątkowo wymagającego niemowlęcia
- Czy z wyjątkowo wymagającego niemowlaka wyrośnie wyjątkowo wymagające dziecko?
- Dziecko wyjątkowo wymagające – wywiad Ewy Pągowskiej z Marleną Trąbińską-Haduch, psycholożką i założycielką Ośrodka Terapeutyczno- Edukacyjnego MaterPater
High need baby – wyjaśnienie terminu
Dziecko określane jako high need baby (HNB) jest zupełnie zdrowym niemowlęciem, pozbawionym jakichkolwiek deficytów, domagającym się jednak od swoich opiekunów dużo więcej uwagi, troski i wymagającym pokładów cierpliwości.
Termin ten został po raz pierwszy użyty przez amerykańskie małżeństwo Wiliama i Marthę Searsów (lekarza i pielęgniarkę), twórców idei rodzicielstwa bliskości. Są oni autorami licznych książek, które pokrzepiają rodziców obdarzonych takim wyjątkowym dzieckiem, potocznie i zdrobniale nazywanym w Polsce „hajnidem”. Pomagają im też przetrwać trudny moment zderzenia się rzeczywistości z oczekiwaniami.
Najczęściej o tym, że jesteśmy rodzicami dziecka posiadającego większe potrzeby niż jego rówieśnicy, dowiadujemy się już na początku rodzicielskiej przygody. Noworodek, a potem niemowlę, jest praktycznie nieodkładalne. Najlepiej 24 godziny na dobę spędziłoby przytulone do swojego opiekuna. Bardzo głośno i skutecznie domaga się zaspokojenia swoich potrzeb i jest w tym wysiłku niestrudzone. Donośny i rozrywający płacz słychać w całym budynku nawet wiele godzin dziennie. High need baby potrafi płakać do ostatnich chwil przed zaśnięciem i budzić się już z intensywnym płaczem na ustach. Nie łudź się, że będziesz w stanie odłożyć śpiącego malca do łóżeczka. Najmniejszy dyskomfort, błysk światła czy nagły chociaż cichy dźwięk, potrafią go wybudzić.
Nie licz także na sygnały ostrzegawcze. Zazwyczaj maluszek, któremu coś doskwiera, komunikuje ten fakt lekkim kwileniem, a dopiero kiedy nie zauważa reakcji z naszej strony, zmierzającej do zaspokojenia jego potrzeb, zwiększa decybele. W przypadku hajnidów nie występuje pojęcie amplitudy – pierwsze uderzenie od razu jest z wysokiego C. Trudno jest dziecko będące w takim stanie uspokoić. Wiele sprawdzonych metod po prostu nie działa. Jedyna słuszna rada, to jak najwięcej przytulać i przeczekać. Być blisko i zaspokajać te potrzeby, których maluszek aktualnie się domaga.
Zobacz też: Waga i wzrost noworodka – normy i rekordy
High need baby – przyczyny
Dzieci nazywane hajnidami po prostu są, jakie są. To kombinacja:
- genów,
- sposobu funkcjonowania układu nerwowego,
- innego – zmysłowego sposobu odbierania świata,
- niezwykłego temperamentu.
Silne reakcje są wynikiem dużej wrażliwości malucha oraz specyficznego sposobu przetwarzania bodźców, tych zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Takie zachowanie wynika więc z natury dziecka i nie jest spowodowane żadnym zaniechaniem ze strony rodziców.
W szkole rodzenia dużo mówi się o tym, że dzieci potrzebują ustalonego harmonogramu i powtarzalności. Ta reguła nie dotyczy dzieci hajnidów. Niemowlę HNB jest nieprzewidywalne. Jednego dnia zaśnie o 19.00, by kolejnego głośno płakać do 23.00. Jednego dnia zje w regularnych odstępach czasu, by kolejnego nie odkleić się od piersi przez całą dobę. Już będzie wam się wydawać, że odkryliście super metodę na uspokojenie, aby po dwóch dniach przestała ona działać, a zaczęła wywoływać tylko gorsze rozdrażnienie. Tak już jest i najważniejsze, co musicie wynieść, to informacja, że nie jesteście w tym sami. W Internecie możecie znaleźć wielu rodziców dzieci o wysokich potrzebach. Warto się skonsultować, przegadać i znaleźć wsparcie kogoś, kto był w podobnej sytuacji.
To też może Cię zainteresować: Motoryczny rozwój niemowlęcia
Cechy wyjątkowo wymagającego niemowlęcia
Po czym poznać, że nasze dziecko rzeczywiście jest HNB?
Do najczęstszych cech HNB należą:
- rozdzierający i intensywny, niedający się uspokoić płacz dziecka;
- mocno ekspresyjne okazywanie radości i domaganie się uwagi;
- silna potrzeba niezależności;
- nieumiejętność samodzielnego zasypiania i konieczność obecności opiekuna podczas snu dziecka;
- płytki sen, z którego potrafią przebudzić maluszka nawet ciche odgłosy;
- nieustanna potrzeba zaspokajania głodu i potrzeba ssania;
- przebywanie w trybie aktywności i nieumiejętność odpoczywania;
- nadaktywność ruchowa;
- wrażliwość na bodźce;
- nieodkładalność (do łóżeczka, do wózka) i nieakceptowanie skrępowania (np. ciasny becik);
- częste marudzenie i okazywanie niezadowolenia;
- nieprzewidywalność i brak możliwości ułożenia rytmu dnia;
- silna potrzeba bliskości (tulenia, kołysania, głaskania).
W Internecie znaleźć można testy, które pozwolą z dużym prawdopodobieństwem ustalić, czy dane dziecko spełnia cechy high need baby. Warto także przeczytać książkę Williama i Marthy Searsów zatytułowaną „ Księga wymagającego dziecka”. Przybliży ona obraz rodziny zmagającej się z trudnością w postaci wymagającego więcej dziecka. Można potraktować ją jak drogowskaz i wsparcie, dzięki któremu poczujcie się jako rodzice bezpiecznie i uwierzycie zarówno w waszego malucha, jak i we własne siły.
Przeczytaj też: Niemowlę u fizjoterapeuty – kiedy i dlaczego?
Czy z wyjątkowo wymagającego niemowlaka wyrośnie wyjątkowo wymagające dziecko?
Nie będziemy zaklinać rzeczywistości i pocieszać, że high need baby kiedykolwiek z tego wyrośnie. Bycie hajnidem to bycie wysoko wrażliwą osobą przez całe życie. Początki są rzeczywiście trudne i rodzice przeżywają swój mały koniec świata. Na szczęście im dziecko starsze, tym będzie łatwiej. Nauczy się ono samoregulacji i będzie potrafiło kontrolować własne zachowania. Trudności, które w niemowlęctwie nie pozwalały mu przejść ze stanu czuwania w stan off, przekształcą się w zalety. Wysoka wrażliwość sprawi, że dorosły hajnid będzie zawsze bardzo ciekawy świata, ambitny, odważny i zdolny do osiągania nawet nieosiągalnych celów.
Dziecko wyjątkowo wymagające – wywiad Ewy Pągowskiej z Marleną Trąbińską-Haduch, psycholożką i założycielką Ośrodka Terapeutyczno- Edukacyjnego MaterPater
– Ostatnio coraz częściej spotykam się z terminem „high need baby”, który ma opisywać wyjątkowo wymagające niemowlęta. Czy takie dzieci rzeczywiście istnieją, czy może jest to, jak twierdzą niektórzy: „kolejne po ADHD i zaburzeniach integracji sensorycznej usprawiedliwienie dla rodziców nieradzących sobie z dziećmi”?
– Nie. To nie jest wymysł. High need babies istnieją. Tak samo, jak dzieci z ADHD czy z zaburzeniami integracji sensorycznej. Zresztą William i Martha Sears (lekarz i pielęgniarka, znani amerykańscy autorzy poradników dla rodziców – przyp. red.), tworząc ten termin, niczego nowego nie odkryli, a jedynie opisali i nazwali pewną grupę dzieci, które zawsze istniały. Odpowiedzieli na pewną potrzebę kategoryzacji.
– Czyją?
– Głównie rodziców tych dzieci. Zwykle z każdą taką kategorią: „dziecko z ADHD”, „dziecko z zaburzeniami integracji sensorycznej” jest związany cały pakiet porad. To ukierunkowuje, pomaga odnaleźć się w rodzicielstwie i uporządkować rzeczywistość. Poza tym zdejmuje z rodzica poczucie winy, tłumaczy, że odmienne zachowanie dziecka nie jest spowodowane tym, że rodzic robi coś niewłaściwego. W przypadku high need babies jest powiedziane głośno, że dzieci, które płaczą dużo więcej, niż przeciętne niemowlaki, częściej chcą jeść i mniej śpią – to nie są „trudne dzieci złych rodziców”, tylko właśnie dzieci, które rodzą się bardziej wymagające.
Sprawdź też: Uważny rodzic – na czym polega uważność w rodzicielstwie?
– No właśnie, a często funkcjonuje przekonanie, że z dziećmi jest jak z portmonetką – co włożysz, to wyjmiesz.
– To tylko częściowo prawda. W psychologii rozwojowej dawno stwierdzono, że zachowanie dziecka jest zależne od wyposażenia genetycznego, miejsca, w jakim żyje i rodziny. Wpływu żadnego z tych trzech czynników nie można bagatelizować. Noworodki nie rodzą się takie same. Thomas Berry Brazelton (znany amerykański pediatra – przyp. red.) wprowadzając swoją skalę oceny malutkich dzieci mówił, że mają one różny temperament, więc trzeba przyglądać się uważnie każdemu niemowlakowi i starać się odpowiadać na jego indywidualne potrzeby, a nie zmuszać, by dostosował się do naszego trybu życia.
– Czym charakteryzują się te „bardziej wymagające dzieci”?
– Więcej i częściej płaczą. Śpią mniej i byle co może je obudzić. Zwykle częściej i krócej jedzą. Potrzebują więcej bliskości zarówno w dzień, jak i w nocy. Chcą być noszone i rzadko pozwalają odłożyć się do łóżeczka. Mogą bardziej potrzebować dotyku albo wręcz przeciwnie – od niego stronić. I to drugie jest dla matek szczególnie trudne, bo bywa odbierane jako odrzucenie. Oczywiście dziecko nie odrzuca matki, tylko zachowuje się tak, bo np. ma zwiększoną wrażliwość na bodźce. Jednak to, co wydaje mi się najbardziej charakterystyczne dla high-need babies, to zdolność ciągłego zaskakiwania rodziców. Jednego dnia odkrywamy, że dziecko przestaje płakać, kiedy je pionowo kołyszemy, drugiego dnia ta metoda uspokajania już nie działa. Wciąż trzeba szukać możliwych przyczyn frustracji i sposobów na ukojenie malca. Takie dzieci trudniej też przechodzą wszystkie kryzysy rozwojowe. Na przykład większość niemowlaków w 7.-8. miesiącu życia ma problemy z zasypianiem, ale u high need babies będą one większe. Z kolei wchodząc w okres buntu dwulatka, te wrażliwe dzieci będą bardziej rozedrgane.
– Bunt dwulatka… Czy to oznacza, że te trudności nie skończą się w okresie niemowlęcym?
– Często takie bardzo wymagające niemowlaki stają się wymagającymi kilkulatkami, a potem nastolatkami, ale to nie znaczy, że w kolejnych latach życia dziecka będziemy się borykać z jakimiś ogromnymi problemami. Pewnie te dzieci będą wymagać od rodziców większej uważności, ale nie ciągłej opieki. Znam dzieci, które w niemowlęctwie były typowymi high need babies i wyrosły na odpowiedzialne, empatyczne, samodzielne i bardzo inteligentne nastolatki.
– Opisując te dzieci, mówi pani: „bardziej”, „częściej”, „więcej” niż przeciętne niemowlę. Skąd kobieta, która po raz pierwszy została matką, ma wiedzieć, jak wygląda doba z przeciętnym niemowlakiem?
– No właśnie. Kiedy kobieta zostaje mamą po raz trzeci i jej trzecie dziecko jest wyjątkowo wymagające, nie da sobie powiedzieć, że to ona ma problem, bo to normalne, że dzieci płaczą. Wie, że płaczą, ale nie aż tak, nie cały czas. Kobieta, która po raz pierwszy została mamą, może więc tylko polegać na swojej subiektywnej ocenie. I należy przyjąć, że jeśli uważa, iż ma high need baby, to tak właśnie jest.
Sprawdź, kiedy i przeciwko jakiej chorobie trzeba zaszczepić dziecko
– A nie powinna najpierw pójść do lekarza, żeby sprawdzić, czy za tą wrażliwością dziecka nie kryją się jakieś problemy zdrowotne?
– Powinna. Na szczęście na początku kontroli pediatrycznych jest bardzo dużo, więc jest okazja, by porozmawiać o swoich obserwacjach z lekarzem. A ten powinien wszystko dokładanie przeanalizować: rozwój, odruchy, kupki, napięcie mięśniowe, wypytać o rytm dobowy czy kolki, obejrzeć skórę i zastanowić się, czy problemem nie jest alergia. Może też zalecić kontrolę u neurologa. Nie zawsze od razu zostanie postawiona diagnoza. Często lekarz daje wskazówki, pod jakim kątem obserwować dziecko, albo prosi o zapisywanie, ile i kiedy dokładanie dziecko płacze. A jeśli zostanie wykryty jakiś problem, nawet mały, trzeba go koniecznie najpierw rozwiązać. Podkreślam to, bo czasem lekarz mówi: „hmmm ma lekko wzmożone napięcie, ale poczekamy, co się będzie dalej działo”. No nie czekamy, bo dziecku jest źle teraz. To tak jakby stomatolog powiedział: „Ćmi panią ząb? Ale to taka mała dziura. Poczekamy aż się zrobi większa, bo teraz nie opłaca się plombować”. Idźmy od razu do fizjoterapeuty, niech pokaże jak dziecko nosić i jak pielęgnować.
– A jeśli okaże się, że mamy zdrowe high need baby?
– Myślę sobie, że dobrym pomysłem byłoby przebadanie go metodą Brazeltona. To badanie pozwala określić m.in., jak dziecko radzi sobie z bodźcami, na ile potrafi się samo uspokoić i jakie ma kompetencje społeczne – jak wodzi wzrokiem, czy reaguje na głos itd. Rodzice dowiadują się dużo o swoim dziecku i co ważne – odkrywają, w jaki sposób najlepiej się nim opiekować.
– Niestety w Polsce nie ma zbyt wielu miejsc, w których rodzice mogą wykonać takie badanie.
– To prawda. Dlatego najlepsze, co mogą zrobić, to uważnie obserwować dziecko, starać się odnaleźć przyczyny jego dyskomfortu i kreatywnie poszukiwać rozwiązań. Dobrze, by rodzice byli otwarci na różne pomysły i starali się wyjść poza schemat. Proszę zwrócić uwagę, że często traktujemy niemowlaki tak, jakby wszystkie były takie same, to samo lubiły i tego samego potrzebowały. A tak nie jest, np. dla jednych woda o temperaturze 37 st. C będzie zbyt gorąca, a dla innych za zimna. Jedne będą uwielbiały kąpać się w kubełku, a inne będą przeciwko temu protestować, jakby to był atak na ich suwerenność. Jeden po wizycie w hipermarkecie nie prześpi całej nocy, a dla drugiego takie zakupy nie będą problemem. Ja często namawiam rodziców, żeby na dziecko spojrzeli jak na siebie. Pytam np. o to, czy też lubią być szczelnie zawinięci kołdrą, a oni zdziwieni odpowiadają: „absolutnie nie, ale dziecko trzeba przecież zawijać”. Tymczasem nie trzeba. Taka zmiana perspektywy pomaga lepiej zrozumieć dziecko.
– Wszystko, o czym pani opowiada, wymaga jasnego umysłu i ogromnie dużo energii, a świeżo upieczone mamy, nawet tych przeciętnie wymagających dzieci, są często wykończone.
– To prawda, dlatego nie powinny zostawać ze wszystkim same. Niestety, chociaż lubimy mówić, że żyjemy w partnerskich związkach, bo to dobrze brzmi, w gruncie rzeczy w polskich rodzinach wciąż panuje patriarchat. Jestem o tym głęboko przekonana i uważam, że zwłaszcza matki high need babies muszą porzucić ten model samodzielnej, radzącej sobie ze wszystkim kobiety i poprosić o wsparcie partnera czy pomoc innych członków rodziny. Trzeba sobie uświadomić, że potrzeb takiego wymagającego dziecka nie da się zaspokoić połowicznie, pobyć przez chwilę i pobiec do innych obowiązków, bo ono jest jak akumulator, który jeśli go do końca nie naładujemy, błyskawicznie się rozładuje.
– Przekonać do tego mamy – to jedno. Gorzej z przekonaniem otoczenia.
– Ja w ogóle myślę, że stosunek otoczenia może być tym, co jest najtrudniejsze w byciu matką wymagającego dziecka. Kobiety słyszą wtedy uwagi od partnera: „źle je wychowujesz”, teściowej: „no wiesz – miałam troje, a ty sobie z jednym nie umiesz poradzić”.
– Ja usłyszałam od lekarki: „co ona ci robi, że tak płaczesz?”
– No właśnie. Co ciekawe, ludzie najczęściej reagują na płacz dziecka wtedy, kiedy nie dzieje mu się żadna krzywda, np. kilkulatek rzuca się z płaczem na podłogę w sklepie, bo mama nie chce mu kupić batonika. Ona stoi nad nim i spokojnie mówi: „Rozumiem, że jesteś zły, bo nie dostałeś słodyczy, ale wiesz przecież, że nie możesz ich jeść”, a więc jest z nim w trudnej chwili, rozumie jego frustrację, ale jednocześnie konsekwentnie przestrzega pewnych zasad. Można powiedzieć, że zachowuje się wzorcowo. Tymczasem zwykle w takiej sytuacji zjawia się ktoś oburzony „krzywdzeniem dziecka”. Niestety wtedy, gdy maluchy rzeczywiście są krzywdzone – ktoś je bije, szarpie czy na nie krzyczy, rzadko ktoś interweniuje.
– Co odpowiadać?
– „Mam wyjątkowo wymagające dziecko”. Tylko żeby kobieta umiała spokojnie to powiedzieć, musi najpierw wewnętrznie pogodzić się z tym, że dziecko nie odpowiada jej wcześniejszym wyobrażeniom, że nie urodziła malucha, który przez większość czasu je i śpi, tylko niemowlę, które głównie jest niezadowolone i płacze. Trochę tak, jak matka niepełnosprawnego dziecka. Musi też mieć w sobie zgodę na to, że nie wyrobi się z innymi obowiązkami, że w domu będzie bałagan, a ona nie umyje włosów. To pozwoli jej oprzeć się presji społecznej.
– A jeśli kobieta nie znajdzie wsparcia wśród bliskich.
– Powinna szukać go na zewnątrz. U innych matek, w klubach mam, na forach internetowych, u psychologa. Wymiana doświadczeń, zobaczenie, że inni rodzice też przeżywają trudności, chociaż czasem inne, powiedzenie: „a ja w tej sytuacji czułam…” – to wszystko przynosi ulgę. Kobieta nie może zamknąć się w domu jak w puszce z poczuciem: „jestem zła, moje dziecko jest złe, nie przystajemy do tego świata”.
Bibliografia
- M. Samorańska, Rodzicielstwo bliskości według Williama i Marthy Searsów − próba pedagogicznej oceny modelu, Roczniki Pedagogiczne, 2016, 8 (44), str. 97-113
- W. Sears, M. Sears, Księgi wymagającego dziecka, Wydawnictwo Mamania, 2015.
Magdalena Krajewska-Sochala
pedagog
Magdalena Krajewska-Sochala – żona oraz mama dwóch córek, muzyk i pedagog z wykształcenia, animatorka kultury, copywriterka, od niedawna również, po tranformacji zawodowej, rekruterka realizująca się w dziedzinie HR. Romantyczna i kreatywna osobowość, łącząca elementy z natury trudne do połączenia. Interesuje się wychowaniem bliskościowym, zdrowiem, rozwojem osobistym oraz... grą na XIX-wiecznym drewnianym flecie irlandzkim.
Komentarze i opinie (0)